Siedzimy uśmiechnięci
w pierwszym rzędzie.
Ruszył wagonik…
Najpierw łagodnie,
zaraz przyspieszy.
Wszyscy się cieszą…Wesoła zabawa trwa…
Nagle coś trzasło,
buchnęło, huknęło.
Zapadła niewidząca ciemność,
chwilowa niesłysząca cisza.
Czuję, że spadam …Krzyczę bezwiednie…
Żołądek tańczy,
serce w gardle dusi,
osuwa się bezwładnie ciało.
Strwożona uleciała dusza,
ostatnie tchnienie tutaj dam…Przerażenie wieczność trwało…
Znowu po prostej mknie wagonik,
wolniej i wolniej,
aż w końcu stanął.
Puszczają zamki,
uchodzę na nogach z waty.